Wydaje się, że asertywnym, stanowczym, kategorycznym przystoi być co najwyżej w pracy lub wobec naprzykrzającego się sąsiada, natomiast nie w domu, nie wobec swoich najbliższych. Wbrew zmianom kulturowym, matki Polki i perfekcyjne panie domu wciąż wprawiają nieidealnych opiekunów w zakłopotanie; nie istnieją naprawdę, ale są pewną niedoścignioną ideą. Wzorowe żony i mamy zajmowały się głównie domem, nie musiały zarobkować, zresztą funkcjonowały tak świetnie tylko na kartach książek. Teraz znacznie więcej wymaga się także od ojców. Kiedyś podstawowym zadaniem mężczyzny było dostarczanie pieniędzy: miał on utrzymać swych bliskich. Obecnie, niejednokrotnie po dwunastu godzinach pracy, powinien angażować się w życie rodziny. Niedostatek czasu i przemęczenie sprawiają, że życie toczy się jak w kołowrotku: wciąż myśli się o tym, jak zdążyć, nie zaspać, dowieźć dzieci na czas, dotrzymać danego im słowa, a także terminu u pracodawcy, by były finanse na wakacje pociech. Na wspólne ferie czy choćby weekend za miastem po raz enty nie ma szans.
Odmawiać dzieciom się nie godzi, własne potrzeby odkładane są na najbliższą wolną chwilę, Bywa, że kiedy ten moment nadchodzi, jest grubo po północy, a o szóstej rano zadzwoni budzik, by maluchy wyprawić do żłobków, przedszkoli, szkół, a samemu „wyrobić się do pracy”. Rodzic pozostaje niemal zawsze na drugim planie rodzinnych spraw. Ma być oddany, wrażliwy, empatyczny. Poza tym zawsze świeży, wyspany i pełen energii na kolejny dzień obowiązków, domowych konfliktów i kosmicznych zadań. Kiedyś pewna mama na grupie wsparcia powiedziała, że chyba łatwiej być astronautą niż rodzicem – wtedy przynajmniej ma się do dyspozycji procedury, a w razie kryzysu doradza cały sztab wybitnych specjalistów. Rodzic zwykle ma podołać problemom sam, a wie, że stawka jest wysoka. Mówi się, że na przyszłości dzieci waży każde nasze słowo czy zachowanie. Gdy wieczorem po ciężkim dniu z trudem łapie się uspakajający oddech, wszystko zdaje się być prostsze niż ogarnianie niesfornej gromadki, łączenie indywidualnych interesów we wspólny cel, godzenie sprzecznych potrzeb, łagodzenie tego, co trudne i bolesne oraz nieustanne wyjaśnianie reguł, jakimi rządzi się życie.
To nie jest problem jednostkowy, a wynika przede wszystkim z dawnych uwarunkowań i stylu postępowania obecnych dziadków oraz ich poprzedników. Kiedyś nie rozmawiano wiele o emocjach, nie nazywano awantur, przekleństw, wyzwisk, kar cielesnych przejawami przemocy. Nie wspominano o szacunku, godności, które przynależą również młodym jednostkom. Nie uczono, jak się bronić. Nie mówiono o uzależnieniach, depresjach, nerwicach i unikano psychologów, bo to był wstyd. Świat był inni i gdy ktoś sobie nie radził, to często sięgał dna.
Dziś bardziej dbamy o siebie nawzajem, jesteśmy uważniejsi i skłonni do refleksji. Dostrzegamy nieocenioną wartość w nazywaniu, precyzowaniu, konkretyzowaniu. Rodzic pyta płaczącego dziecka: „czy jest ci smutno?”. Do rozzłoszczonego przemawia uspokajająco: „rozumiem, że jesteś zdenerwowany, to na pewno bardzo trudne”. Czyni tak, bo zdaje sobie sprawę, że pomaga to rozeznać się w swoich odczuciach, odróżniać je, a co za tym idzie – lepiej sobie z nimi radzić. Zabiegając o dobro własnego potomstwa, zapominamy o sobie. Dyskomfort psychiczny i zbyt wielkie obciążenie opiekunów z całą pewnością odczują również dzieci. Nie zawsze odbywa się to wprost. Dlatego tak ważna jest psychoedukacja, mądre komunikowanie się i asertywność. By przekazywać tę ważną wiedzę i umiejętności, niezbędne jest zaangażowanie różnych służb społecznych: pracowników socjalnych, nauczycieli, terapeutów, osób odpowiedzialnych za przeciwdziałanie przemocy i uzależnieniom. Celem niniejszego opracowanie jest dzielenie się doświadczeniami, które warto wzbogacać i przekazywać dalej.
Człowiek nieasertywny bywa sfrustrowany. Skarży się, że ludzie wchodzą mu na głowę, są przykrzy i niesprawiedliwi. Odczuwa przygnębienie, a z czasem wszystko go irytuje. Taka postawa odbija się na zdrowiu, bo permanentny stres wyniszcza od środka. Całokształt może skutkować zniechęceniem, rozdrażnieniem, wycofaniem i obojętnością, a także zachowaniami nacechowanym agresją. Podobnie jest z rodzicami, którzy w codziennym zabieganiu pomijają siebie i własne potrzeby. Co robi dorosły, który ma już wszystkiego dość?
POLECAMY
Zauważanie siebie i własnych potrzeb
Przykład:
Marzy o ciepłej kąpieli niezmąconej pukaniem do drzwi, o tym, by do rana nikt nie zakłócał mu nocnego wypoczynku. Tymczasem, gdy rozebrany wreszcie odkręca wodę, słyszy znajome: „tata siku!”. W domu tylko jedna łazienka. Żona na nocnej zmianie. Krew się gotuje. Przez godzinę wmus...